Koty w ciąży i po porodzie
archiwum własne |
Wśród kobiet starających się o dziecko lub ciężarnych często przewija się temat posiadania kotów. Tak się jakoś utarło, że koty bywają niekiedy odradzane w tym szczególnym czasie. W najgorszej wersji przyszłą mamę straszy się wizją zazdrosnego futrzaka zakradającego się do łóżeczka i mordującego niemowlę. Nie wiem, skąd wzięły się te wizje, ale chyba nawet w horrorach (których zresztą obejrzałam bardzo wiele, bo lubię) nie spotkałam tak okropnej wizji.
Racjonalnym wytłumaczeniem tego lęku jest toksoplazmoza. Jest to pasożytnicza choroba ludzi i zwierząt, a to właśnie koty są ostatecznym żywicielem pierwotniaka toksoplazmozy. Może stąd ogólna panika przed chorobą skoro to koty mogą być jej nosicielami. Nie mniej nie powinniśmy winy zrzucać na Bogu ducha winne futrzaki, a dlaczego?
Przede wszystkim koty zarażają się pierwotniakiem głównie zjadając upolowane zwierzęta - przede wszystkim gryzonie. Koty domowe niewychodzące nie mają takiej możliwości, więc automatycznie najczęstsza droga zakażenia jest u nich zamknięta.
Po drugie, kot wydala pierwotniaka ze swojego organizmu z kałem, następnie staje się on zakaźny dopiero po 24 h - a więc regularne czyszczenie kuwety w rękawiczkach naprawdę powinno ustrzec nas przed zakażeniem (o ile ktoś nie gustuje w kocich bobkach :P).
Po trzecie ok. 70% zakażeń toksoplazmozą bierze się ze spożycia surowego lub niedogotowanego mięsa - w którym to znajdował się pierwotniak. Wystarczy więc dbać o podstawowe zasady higieny przy przygotowywaniu posiłków - myć dobrze naczynia na których znajdowało się surowe mięso, używać najlepiej szklanej deski do krojenia mięsa i następnie ją wyparzać, dobrze gotować mięso.
A w przypadku kuwety dla pewności oddać przywilej jej opróżniania komuś innemu - ja oddałam mężowi :P
Osobiście posiadam dwie kocie mordki, z dzikiego miotu na wsi, po 2 mcach od narodzin wzięłam je do domu i tak już zostały, traktuję je jak członków rodziny i nie wyobrażałam sobie by ich nie było. W trakcie ciąży nie stwierdzono u mnie toksoplazmozy mimo tego, że codziennie tuliłam obydwa kociaki, głaskałam, całowałam.
Dobrze traktowane koty są wiernymi i ciepłymi przyjaciółmi. Moja kotka przez całą ciążę tuliła się do brzuszka. Nie można z góry zakładać, że koty "są wredne". Warto uwzględnić tych małych domowników w naszych przygotowaniach na przyjście maluszka. O czym warto pamiętać?
- nie zabraniajmy kotom poznawać nowe przedmioty, które pojawiają się w domu jak łóżeczko, wózek, pozwólmy zapoznać się z zapachem, może nawet wejść do środka, niech nie czują się odepchnięte
- nie usuwajmy nagle ulubionych miejsc naszego kota, ukochanej podusi czy drapaka, kot może czuć się opuszczony
- ponieważ dla kota zmysł węchu jest jednym z najważniejszych zmysłów pomóżmy mu oswajać się z nowymi zapachami jeszcze zanim dziecko się narodzi - połóżmy gdzieś świeżego pampersa, ubranko wyprane w proszku dla dzieci, szmatkę z odrobiną płynu w którym będziemy kąpać malucha
- gdy dziecko już się urodzi przywieźmy kotom ze szpitala (najpewniej mąż) zużytego pampersa, noszone przez dziecko ubranko, połóżmy gdzieś na podłodze tak, by koty mogły się zapoznać z zapachami nowego domownika nim ten się pojawi
- po powrocie ze szpitala postawmy fotelik z maluchem i obserwujmy reakcję kotów, mogą próbować wąchać dziecko, podchodzić, albo wręcz przeciwnie - uciekać, chować się, czasem nawet syczeć czy prychać (tak jak w przypadku nowego kota w stadzie), pamiętajmy by nie zostawiać dziecka z kotami bez nadzoru - w końcu to tylko zwierzęta i nie możemy być pewni jak zareagują w nowej dla nich sytuacji
- bardzo ważne jest by nie traktować kota jak intruza lub wroga, nadal okazywać mu czułość, pieścić, zachowywać rytuały dotychczasowe (np sposoby, godziny karmienia), nie przepędzać gdy pojawią się w okolicy dziecka, pozwolić na ten kontakt, tylko obserwować
U nas koty początkowo wąchały fotelik z synem, ale bardzo ostrożnie. Podobnie potem z ciekawości podchodziły do niego gdy np. leżał na łóżku. Teraz, gdy mały już raczkuje kocur ucieka gdzie pieprz rośnie a poza tym traktuje go trochę lekceważąco, a kotka nie ma problemu leżeć blisko ani dać się dotykać do momentu gdy nie ciągnie jej za sierść i nie próbuje zjadać :D Jednak nigdy nie wyciągnęła pazurków, nie zachowała się agresywnie, podobnie kocurek. Koty są z nami od kocięcia, są bardzo przywiązane. Bałam się trochę ich reakcji, ale okazało się być naprawdę dobrze! W dalszym ciągu sypiają nad naszymi głowami zgodnie ze swoimi przyzwyczajeniami, zachowujemy swoje rytuały karmienia i pieszczot, nie są na nas obrażone i zaakceptowały nowego członka "stada" :)
Apeluję więc o nie pozbywanie się swoich kociaków z domów - nie jest to konieczne. Nawet kontakt z wychodzącym futrzakiem, czy nawet dzikim kotem bardzo rzadko ma szansę skutkować złapaniem toksoplazmozy w ten sposób.
archiwum własne |
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuń