Radzenie sobie ze stresem
Dawno mnie tu nie było, uff... Wszystko wskazuje na to, że ani nie miałam czasu zabierać się za poważniejszy temat, ani nie miałam potrzeby się "wypisać" :) Ale właśnie w związku z tym, że ostatnio jest mi naprawdę dobrze, postanowiłam spróbować jednak pokusić się o taką małą "instrukcję oczywistości" radzenia sobie ze stresem.
Nie jest to rzeczywiście stricte temat staraniowy, nie mniej jednak wszelkie badania wskazują, że osoby starające się o dziecko, prędzej czy później, mniej lub bardziej, odczuwają jednak stres związany szczególnie z niepowodzeniami; niekiedy jest to nawet stres przewlekły. W związku z tym tematyka stresu w ogóle, nie jest chyba aż tak bardzo nieodpowiednia w tym miejscu. Dlaczego nazwałam to tak dziwnie instrukcją oczywistości.. Dlatego, bo większość "rad", o których tutaj napiszę to są rzeczy oczywiste, proste, często nie wymagające od nas żadnych specjalnych nakładów, dostępne każdemu. Oczywiście, jak za każdym razem, tak i teraz chciałabym zaznaczyć, że nie jestem specjalistą od psychoterapii i post ten to nie żadna rozprawa naukowa, także jeśli ktoś spodziewa rozprawy naukowej, może odpuścić sobie dalsze czytanie :)
ODDECH
Każdy z nas oddycha, to nie ulega wątpliwości, że jeżeli żyjemy to ta czynność jest niezbędna. Ale czy robimy to świadomie? W większości raczej się nad tym nie skupiamy, jest to czynność naturalna i automatyczna. Do dziś pamiętam jak w dniu ślubu, ubrana już w sukienkę, welon, zaaferowana czekałam na przyszłego męża, a wtedy fotograf krzyknął do mnie "panna młoda! oddychaj!" i wzięłam wtedy głęboki wdech i wydech - od razu lepiej :) O to mi właśnie chodzi. Kiedy się stresujemy, denerwujemy nasz oddech ma tendencję do spłycania. Jeśli ten stres jest bardzo silny to pojawiają się nawet problemy z oddychaniem, kołatanie serca, bądź inne podobne objawy. Nie bez powodu podaje się ten banalny przykład by policzyć do 10 i głęboko oddychać. Głęboki, uświadomiony oddech może znacząco pomóc nam się odstresować. Warto wtedy wyobrazić sobie jakbyśmy pompowali wewnętrzny balonik i powietrze nabierać nie jedynie do płuc, ale też głębiej do brzucha, do przepony. Ważne, by te wdechy i wydechy były długie i wolne. Głębokie oddechy polecane są nawet w stanach paniki, więc na pewno nie jest to czcze gadanie, sprawdziłam na sobie. Taki czas na spokojne i świadome oddychanie znajduję każdego dnia, w tym także podczas praktyki jogi (o czym w osobnym punkcie) i naprawdę pomaga dotlenić i uspokoić nerwy, szczególnie takie nagłe ;)
RUCH
Ten punkt nazwę tak ogólnie. Chodzi o wszystkie rodzaje ruchu zaczynając od spaceru, a kończąc na siłowni. Wszelki ruch fizyczny (co wiąże się też bezpośrednio z oddechem z punktu powyżej) koi nasze nerwy, uspokaja organizm, pobudza krążenie, a niekiedy nawet pozwala się "wyżyć" (np. sporty walki). U mnie bardzo dobrze sprawdza się praktyka jogi. Bez względu czy wybieram bardziej dynamiczną jogę, czy rozciągającą, czuję, że podczas tych ruchów skupiam się na sobie - na swoim oddechu, swoim ciele i jego ograniczeniach (które powoli też znikają). Nawet po pracy znajduję czas i ochotę na jogę (zamiast zamulania przed monitorem laptopa, polecam :P), i zdecydowanie lepiej się wtedy zasypia. Poza jogą chodzimy z mężem na rowery, wypożyczamy te miejskie i jeździmy około godziny, czasem dłużej. Jestem także wielką zwolenniczką spacerów - mało kto wie, że regularny spacer także może działać jak ćwiczenia, siłownia, fitness (może nie aż tak intensywnie, ale ważna tu jest regularność)/ Kiedyś również tańczyłam taniec towarzyski, być może kiedyś do tego wrócę, bo też czułam się wspaniale po każdym treningu, a jak to dodało mi kobiecości i pewności siebie! Każda z tych aktywności (i wszystkie inne) niosą ze sobą oprócz odprężenia i pozbywania się stresu mnóstwo innych korzystnych "skutków ubocznych" - od ładnej sylwetki, gubionych kilogramów, po silne mięśnie (dobrzy przyszykowane na noszenie drugiego lokatora w ciąży), lepszy metabolizm i zadowolenie z siebie w dłuższej perspektywie.
UŚMIECH
Chyba upadłam na głowę, że opowiadam takie banały, ale... to jest prawda. Śmiech to zdrowie. Na pewno każdy z Was miał taką sytuację, że był czymś zdenerwowany, rozzłoszczony, zirytowany, a ktoś się do nas uśmiechnął, albo usłyszeliśmy śmiech osoby, która nim zaraża i...rozbroiło nas to niczym MacGyver tykającą bombę. Śmiech ma działanie rozbrajające. I nie skłamię, jeśli powiem, że w dużej mierze sami kształtujemy swoje samopoczucie poprzez naszą mimikę. Skrzywiona twarz na pewno nie pomoże, a uśmiech rozładuje negatywne emocje. Można pomóc sobie filmikiem ze śmiesznymi kotkami, albo czymś innym co Was śmieszy. Nieraz kiedy byłam zirytowana coś, co mnie nagle rozśmieszyło sprawiło, że zupełnie zapomniałam czemu się złościłam (tak, mój mąż też to wykorzystuje :P).
ANALIZA EMOCJI
Kiedy byłam nastolatką miałam taki czas (w gimnazjum), gdzie nie mogłam się za nic w świecie odnaleźć i często bywało tak, że ten nastrój bywał taki sobie, jak to u dorastających panien. Dziw mnie bierze na samą siebie, ale z tych moich nastrojów pomogło mi regularne robienie "analiz" swoich emocji (co ma bezpośredni związek z pracą nad inteligencją emocjonalną). Wyglądało to tak, że brałam kartkę, długopis, siadałam i wypisywałam:
- jak się teraz czuję? jakie emocje przeważają? (zła, smutna, rozczarowana itp.)
- co jest tego przyczyną? (co się stało, że czujemy się tak, a nie inaczej)
- czego w obecnej chwili mi brakuje w moim życiu (mogą to być rzeczy długofalowe np. przyjaźni, zdrowia, ale też i np. snu, rozrywki, odpoczynku itp.)
- co mogę dla siebie zrobić, aby poczuć się lepiej? (od naprawdę banalnych pomysłów, po te wielkie)
Wierzcie lub nie, ale taka analiza nie tylko pozwala spojrzeć na daną sytuację z dystansu, trochę na chłodno; pomaga skupić się na samym sobie, na potrzebach, pragnieniach, ale także tym co przeszkadza. Dzięki temu możemy wyeliminować to, co przyprawia nas o złe emocje, albo wynaleźć swój sposób na poprawienie samopoczucia. Tak dla najprostszego przykładu - jeśli właśnie zbliża się czas miesiączki, zrobiłaś test, wyszedł negatywny i widzisz, że to powoduje u Ciebie płacz, złość, nerwy większe, niż gdybyś tego testu nie zrobiła to być może warto ten element wyeliminować na przyszłość? Można takich przykładów mnożyć. Taka analiza nie musi być długa i wyczerpująca, może trwać kilka minut. Można ją robić kilka razy dziennie, a można raz na tydzień czy raz na miesiąc, według potrzeby. Zyskujemy dzięki temu poczucie, że sami dla siebie jesteśmy ważni i pracujemy nad swoimi emocjami. Warto takie analizy robić nie tylko wtedy, kiedy nam źle, ale także kiedy jest nam dobrze. Można je spisywać w jednym miejscu i wracać do wcześniejszych pomysłów. Czasem wystarczy nam dla poprawy samopoczucia zjedzenie czegoś dobrego, rozmowa z kimś, przytulenie. To nie muszą być od razu przenoszone góry i wycieczka na Karaiby :)
DZIENNIK/ BLOG/ INNA FORMA PISANA
To też nie jest wiedza tajemna. Częstą formą terapii jest na przykład pisanie listów, do kogoś, z kim nie mamy już kontaktu, lub kto nie żyje, dla zamknięcia pewnych historii, które ciągną się za nami i nie dają spokoju. Podobnie rzecz ma się z prowadzeniem dziennika/ pamiętnika, w którym opisujemy nasz dzień, nasze emocje, co się wydarzyło i jak to na nas wpływa. Sami zresztą wiecie. Czasem wystarczy, że się gdzieś lub komuś "wypiszemy" z problemu i nabiera on innego znaczenia, albo w ogóle przestaje mieć znaczenie, albo nie wydaje nam się aż taki wielki jaki był początkowo i zmusza nas do przemyśleń, że pewnie przesadziliśmy z reakcją. Mnie w każdym razie bardzo pomaga przelewanie myśli na papier albo klawiaturę, czuję, że z momentem gdy to z siebie "wyrzucam" robi mi się lżej.
ROZMOWA
To kolejna mało odkrywcza metoda na to, aby zmienić swój kierunek myślenia, uwolnić się od negatywnych myśli - porozmawiać z kimś, najlepiej kimś bliskim. Może to dotyczyć problemu, ale nie musi. Ja bardzo często rozmawiając z innymi ludźmi przestaję myśleć o sobie, a skupiam się na nich, tym co mają mi do powiedzenia, na tym jak im pomóc czy doradzić, jeśli tego wymaga sytuacja, a tym samym zapominam o swoich kłopotach, schodzą na dalszy plan i często wcale nie mam potrzeby już ich wywoływać.
ZWIERZĘTA
To też jest już udowodnione naukowo, że kontakt ze zwierzętami dobroczynnie wpływa na nasze samopoczucie, a nawet i zdrowie. Powstaje wiele dziedzin terapii przy pomocy zwierzaków - na głównym planie mamy psy i koniec, ale zaręczam Wam, że koty także mają wspaniałe "działanie" terapeutyczne. Wystarczy posłuchać ich mruczenia, poobserwować jak słodko śpią, pogłaskać miękkie futerko albo pośmiać się z ich zabawy i od razu świat jest piękniejszy (tak, wiem, znowu koty). Razem ze mną i mężem mieszkają z nami aż dwa takie cudowne futrzaki i dają nam zawsze mnóstwo dobrej energii :) Oczywiście, to nie muszą być koty :P Ani psy czy konie. Mogą być rybki (nie da się pogłaskać, ale można obserwować), świnka morska, królik, chomik, suseł czy jeszcze inne zwierzątko. Można także udać się na wycieczkę do ZOO :D
Kiedy byłam nastolatką miałam taki czas (w gimnazjum), gdzie nie mogłam się za nic w świecie odnaleźć i często bywało tak, że ten nastrój bywał taki sobie, jak to u dorastających panien. Dziw mnie bierze na samą siebie, ale z tych moich nastrojów pomogło mi regularne robienie "analiz" swoich emocji (co ma bezpośredni związek z pracą nad inteligencją emocjonalną). Wyglądało to tak, że brałam kartkę, długopis, siadałam i wypisywałam:
- jak się teraz czuję? jakie emocje przeważają? (zła, smutna, rozczarowana itp.)
- co jest tego przyczyną? (co się stało, że czujemy się tak, a nie inaczej)
- czego w obecnej chwili mi brakuje w moim życiu (mogą to być rzeczy długofalowe np. przyjaźni, zdrowia, ale też i np. snu, rozrywki, odpoczynku itp.)
- co mogę dla siebie zrobić, aby poczuć się lepiej? (od naprawdę banalnych pomysłów, po te wielkie)
Wierzcie lub nie, ale taka analiza nie tylko pozwala spojrzeć na daną sytuację z dystansu, trochę na chłodno; pomaga skupić się na samym sobie, na potrzebach, pragnieniach, ale także tym co przeszkadza. Dzięki temu możemy wyeliminować to, co przyprawia nas o złe emocje, albo wynaleźć swój sposób na poprawienie samopoczucia. Tak dla najprostszego przykładu - jeśli właśnie zbliża się czas miesiączki, zrobiłaś test, wyszedł negatywny i widzisz, że to powoduje u Ciebie płacz, złość, nerwy większe, niż gdybyś tego testu nie zrobiła to być może warto ten element wyeliminować na przyszłość? Można takich przykładów mnożyć. Taka analiza nie musi być długa i wyczerpująca, może trwać kilka minut. Można ją robić kilka razy dziennie, a można raz na tydzień czy raz na miesiąc, według potrzeby. Zyskujemy dzięki temu poczucie, że sami dla siebie jesteśmy ważni i pracujemy nad swoimi emocjami. Warto takie analizy robić nie tylko wtedy, kiedy nam źle, ale także kiedy jest nam dobrze. Można je spisywać w jednym miejscu i wracać do wcześniejszych pomysłów. Czasem wystarczy nam dla poprawy samopoczucia zjedzenie czegoś dobrego, rozmowa z kimś, przytulenie. To nie muszą być od razu przenoszone góry i wycieczka na Karaiby :)
DZIENNIK/ BLOG/ INNA FORMA PISANA
To też nie jest wiedza tajemna. Częstą formą terapii jest na przykład pisanie listów, do kogoś, z kim nie mamy już kontaktu, lub kto nie żyje, dla zamknięcia pewnych historii, które ciągną się za nami i nie dają spokoju. Podobnie rzecz ma się z prowadzeniem dziennika/ pamiętnika, w którym opisujemy nasz dzień, nasze emocje, co się wydarzyło i jak to na nas wpływa. Sami zresztą wiecie. Czasem wystarczy, że się gdzieś lub komuś "wypiszemy" z problemu i nabiera on innego znaczenia, albo w ogóle przestaje mieć znaczenie, albo nie wydaje nam się aż taki wielki jaki był początkowo i zmusza nas do przemyśleń, że pewnie przesadziliśmy z reakcją. Mnie w każdym razie bardzo pomaga przelewanie myśli na papier albo klawiaturę, czuję, że z momentem gdy to z siebie "wyrzucam" robi mi się lżej.
ROZMOWA
To kolejna mało odkrywcza metoda na to, aby zmienić swój kierunek myślenia, uwolnić się od negatywnych myśli - porozmawiać z kimś, najlepiej kimś bliskim. Może to dotyczyć problemu, ale nie musi. Ja bardzo często rozmawiając z innymi ludźmi przestaję myśleć o sobie, a skupiam się na nich, tym co mają mi do powiedzenia, na tym jak im pomóc czy doradzić, jeśli tego wymaga sytuacja, a tym samym zapominam o swoich kłopotach, schodzą na dalszy plan i często wcale nie mam potrzeby już ich wywoływać.
ZWIERZĘTA
To też jest już udowodnione naukowo, że kontakt ze zwierzętami dobroczynnie wpływa na nasze samopoczucie, a nawet i zdrowie. Powstaje wiele dziedzin terapii przy pomocy zwierzaków - na głównym planie mamy psy i koniec, ale zaręczam Wam, że koty także mają wspaniałe "działanie" terapeutyczne. Wystarczy posłuchać ich mruczenia, poobserwować jak słodko śpią, pogłaskać miękkie futerko albo pośmiać się z ich zabawy i od razu świat jest piękniejszy (tak, wiem, znowu koty). Razem ze mną i mężem mieszkają z nami aż dwa takie cudowne futrzaki i dają nam zawsze mnóstwo dobrej energii :) Oczywiście, to nie muszą być koty :P Ani psy czy konie. Mogą być rybki (nie da się pogłaskać, ale można obserwować), świnka morska, królik, chomik, suseł czy jeszcze inne zwierzątko. Można także udać się na wycieczkę do ZOO :D
SZKLANKA DO POŁOWY PEŁNA
Trochę bardziej wymagająca forma, która opiera się na takich wewnętrznych zmianach naszego postrzegania rzeczywistości. Każdy zapewne zna przykład ze szklanką do połowy pustą/ pełną. I prawdą jest, że to w dużej mierze od nas zależy jak będziemy patrzeć na sytuacje, które nas spotykają. Oczywiście, ma znaczenie tutaj także nasz charakter, to co w życiu przeszliśmy, a nawet genetyka (dziedziczymy na przykład skłonność do depresji, według niektórych źródeł jest to nawet aż 50%). Nie mniej jednak to nie jest tak, że jesteśmy zupełnie skazani na widzenie albo pustej, albo pełnej szklanki. Ważne jest uświadomienie sobie, na co mamy, a na co nie mamy wpływu. Jeżeli dotyka nas sytuacja, na którą obiektywnie nie mamy wpływu (np. uciekł nam autobus) to nie ma sensu winić siebie, kierowcy ani uskarżać się na pecha. Być może dzięki temu możemy się kawałek przejść, podejść do sklepu po bułki, zadzwonić do kogoś, skoro i tak czekamy? Włączyć sobie muzykę? (o tym też będzie punkt! :P). Warto w życiu skupiać się na pozytywach, na tym co dobre. Na tym co mamy, zamiast na tym czego nam brak. Na tym, co możemy docenić, zamiast nad czym się poużalać. No i przestać się non stop porównywać z innymi i liczyć, że ktoś ma to, a my nie, albo był tu czy tam, a my nie. To nie ma znaczenia, naprawdę :) I nie powinno wpływać ani na nasz nastrój, ani poczucie własnej wartości. Osoby pozytywnie nastawione do życia łatwiej znoszą porażki, stres i sytuacje trudne, lepiej przekuwają to w coś dobrego. Długotrwałe zamartwianie się nie ma takich dobrych skutków (o ile w ogóle ma jakieś dobre skutki??)
MUZYKA
Dla mnie to jest bardzo ważny punkt, ale dla kogoś innego to może być jakaś pasja, hobby, coś co bardzo lubi robić. Ja kocham muzykę, więc dla mnie ogromnym relaksem i uspokojeniem jest włączenie sobie ulubionej muzyki - czasem będzie to muzyka klasyczna, czasem rockowa z pazurem, czasem spokojniejsza, relaksacyjna, albo radiowe hiciory - w zależności na co mam największą ochotę. Często sobie podśpiewuję, czasem po prostu kładę się na łóżku ze słuchawkami, idę na spacer ze słuchawkami, a nawet leżę na trawce nad rzeką. A już ogromną bombą pozytywności jest dla mnie koncert i tam też zawsze mogę się "wyżyć", wpadam w swój trans i po prostu chłonę muzykę jak gąbka i jest mi wtedy tak dobrze... Super fajne jest też kibicowanie sportowe. Jeśli też lubicie jakieś sporty, to polecam. Ja jestem fanką piłki nożnej, lubię oglądać mecze, co samo w sobie czasami bywa stresujące ale w ten inny, pozytywny sposób (jak strach przy oglądaniu horrorów). Czasem mąż mnie zabiera na żyletę na stadion Legii i wtedy dodatkowo mogę się wykrzyczeć :P
ZRÓB DLA SIEBIE COŚ MIŁEGO!
Jeśli jest jeszcze coś, co nie mieści się w żadnym z powyższych punktów, to jest to właśnie miejsce na wszystkie te rzeczy, które mają poprawiać samopoczucie. Zrobienie dla siebie czegoś miłego. Brzmi to banalnie, tak jak zresztą większość tych wszystkich punktów, ale jest naprawdę znaczące i pomocne. Co się może tu mieścić? Ot, na przykład kąpiel. Ale nie taka zwykła kąpiel. Taka z muzyczką, z bąbelkami, może z kaczuchą? Może ze świeczkami? Co tam lubimy. Może to być zjedzenie czegoś, co bardzo lubimy np. mimo trzymanej diety ulubiona czekolada. Albo pójście do ulubionej restauracji. Może to być kupienie sobie fajnego ciucha. Ten punkt jest jednak trochę niebezpieczny - nie można przesadzić, żeby jedzenie albo kupowanie rożnych rzeczy nie stało się nałogiem, który tylko pogorszy naszą sytuację.
Notka zrobiła się przydługa, więc będę zmierzać do końca. Życzę każdemu, kto tu zajrzy (i nie tylko!), aby znalazł sobie coś, co jego najlepiej uspokaja i pomaga radzić sobie ze stresem, którego obecność w naszym życiu jest wręcz konieczna dla prawidłowego funkcjonowania organizmu. Niestety jednak jego nadmiar ma także niszczący wpływ tak naprawdę na każdy układ naszego ciała. Dlatego to jest aż takie ważne, by w codziennej gonitwie znajdować czas tylko i wyłącznie dla siebie, dla bliskich i ograniczać czy też koić stres na tyle, na ile to możliwe. A jeśli źródłem ogromnego stresu jest praca - rzuć ją. Czasem warto nawet i mniej zarobić, a być zdrowym - szczególnie w perspektywie powiększania rodziny. A Wy jakie macie sposoby radzenia sobie ze stresem? Dzielcie się, może komuś pomoże jakaś inna rada :)
Trochę bardziej wymagająca forma, która opiera się na takich wewnętrznych zmianach naszego postrzegania rzeczywistości. Każdy zapewne zna przykład ze szklanką do połowy pustą/ pełną. I prawdą jest, że to w dużej mierze od nas zależy jak będziemy patrzeć na sytuacje, które nas spotykają. Oczywiście, ma znaczenie tutaj także nasz charakter, to co w życiu przeszliśmy, a nawet genetyka (dziedziczymy na przykład skłonność do depresji, według niektórych źródeł jest to nawet aż 50%). Nie mniej jednak to nie jest tak, że jesteśmy zupełnie skazani na widzenie albo pustej, albo pełnej szklanki. Ważne jest uświadomienie sobie, na co mamy, a na co nie mamy wpływu. Jeżeli dotyka nas sytuacja, na którą obiektywnie nie mamy wpływu (np. uciekł nam autobus) to nie ma sensu winić siebie, kierowcy ani uskarżać się na pecha. Być może dzięki temu możemy się kawałek przejść, podejść do sklepu po bułki, zadzwonić do kogoś, skoro i tak czekamy? Włączyć sobie muzykę? (o tym też będzie punkt! :P). Warto w życiu skupiać się na pozytywach, na tym co dobre. Na tym co mamy, zamiast na tym czego nam brak. Na tym, co możemy docenić, zamiast nad czym się poużalać. No i przestać się non stop porównywać z innymi i liczyć, że ktoś ma to, a my nie, albo był tu czy tam, a my nie. To nie ma znaczenia, naprawdę :) I nie powinno wpływać ani na nasz nastrój, ani poczucie własnej wartości. Osoby pozytywnie nastawione do życia łatwiej znoszą porażki, stres i sytuacje trudne, lepiej przekuwają to w coś dobrego. Długotrwałe zamartwianie się nie ma takich dobrych skutków (o ile w ogóle ma jakieś dobre skutki??)
MUZYKA
Dla mnie to jest bardzo ważny punkt, ale dla kogoś innego to może być jakaś pasja, hobby, coś co bardzo lubi robić. Ja kocham muzykę, więc dla mnie ogromnym relaksem i uspokojeniem jest włączenie sobie ulubionej muzyki - czasem będzie to muzyka klasyczna, czasem rockowa z pazurem, czasem spokojniejsza, relaksacyjna, albo radiowe hiciory - w zależności na co mam największą ochotę. Często sobie podśpiewuję, czasem po prostu kładę się na łóżku ze słuchawkami, idę na spacer ze słuchawkami, a nawet leżę na trawce nad rzeką. A już ogromną bombą pozytywności jest dla mnie koncert i tam też zawsze mogę się "wyżyć", wpadam w swój trans i po prostu chłonę muzykę jak gąbka i jest mi wtedy tak dobrze... Super fajne jest też kibicowanie sportowe. Jeśli też lubicie jakieś sporty, to polecam. Ja jestem fanką piłki nożnej, lubię oglądać mecze, co samo w sobie czasami bywa stresujące ale w ten inny, pozytywny sposób (jak strach przy oglądaniu horrorów). Czasem mąż mnie zabiera na żyletę na stadion Legii i wtedy dodatkowo mogę się wykrzyczeć :P
ZRÓB DLA SIEBIE COŚ MIŁEGO!
Jeśli jest jeszcze coś, co nie mieści się w żadnym z powyższych punktów, to jest to właśnie miejsce na wszystkie te rzeczy, które mają poprawiać samopoczucie. Zrobienie dla siebie czegoś miłego. Brzmi to banalnie, tak jak zresztą większość tych wszystkich punktów, ale jest naprawdę znaczące i pomocne. Co się może tu mieścić? Ot, na przykład kąpiel. Ale nie taka zwykła kąpiel. Taka z muzyczką, z bąbelkami, może z kaczuchą? Może ze świeczkami? Co tam lubimy. Może to być zjedzenie czegoś, co bardzo lubimy np. mimo trzymanej diety ulubiona czekolada. Albo pójście do ulubionej restauracji. Może to być kupienie sobie fajnego ciucha. Ten punkt jest jednak trochę niebezpieczny - nie można przesadzić, żeby jedzenie albo kupowanie rożnych rzeczy nie stało się nałogiem, który tylko pogorszy naszą sytuację.
Notka zrobiła się przydługa, więc będę zmierzać do końca. Życzę każdemu, kto tu zajrzy (i nie tylko!), aby znalazł sobie coś, co jego najlepiej uspokaja i pomaga radzić sobie ze stresem, którego obecność w naszym życiu jest wręcz konieczna dla prawidłowego funkcjonowania organizmu. Niestety jednak jego nadmiar ma także niszczący wpływ tak naprawdę na każdy układ naszego ciała. Dlatego to jest aż takie ważne, by w codziennej gonitwie znajdować czas tylko i wyłącznie dla siebie, dla bliskich i ograniczać czy też koić stres na tyle, na ile to możliwe. A jeśli źródłem ogromnego stresu jest praca - rzuć ją. Czasem warto nawet i mniej zarobić, a być zdrowym - szczególnie w perspektywie powiększania rodziny. A Wy jakie macie sposoby radzenia sobie ze stresem? Dzielcie się, może komuś pomoże jakaś inna rada :)
Komentarze
Prześlij komentarz