Nienawiść (?)

"Te wszystkie ciężarne chodzą i eksponują te brzuchy, na pewno specjalnie to robią, żeby dopiec tym bez brzuchów, mnie w szczególności! Nie mówiąc o tych wózkowych, co to z całą ferajną się toczą po tramwajach i autobusach  świergoląc do tych swoich słodkich dzieciaczków. Albo tamta, co to w sklepie na cały regulator informuje wszem i wobec <jestem w ciąży!> choć jeszcze nawet grama brzucha nie widać jej spod swetra..."

Trochę przejaskrawione, ale na ile bliskie rzeczywistości jest to dla każdej starającej się o dziecko kobiety? Czy to czyni z nas zwyczajne zołzy, jędze co to nienawidzą kobiet ciężarnych i kobiet z dziećmi? Czy one się wszystkie sprzymierzyły przeciw nam? 
www.i.wp.pl
Na swoim przykładzie będzie najłatwiej. Powiem szczerze, że jeszcze rok, dwa lata temu tematyka ciąży i dzieci, może nie tyle, że była mi obca, co raczej nie pasjonowała mnie w żadnym większym calu poza naukowym. Ale jak to ktoś mądrze powiedział - "punkt widzenia zależy od punktu siedzenia". Przyszedł czas, że sama poczułam tę magiczną potrzebę, aby zostać mamą i zaczęły się starania. A z każdym miesiącem kiedy nic z tych starań nie wychodziło rodziła się frustracja. Największa gdy widziałam kobiety w ciąży. Zazdrościłam im brzuchów, bardzo. Wręcz nie znosiłam ich za to, że im się udało, a mnie się nie udaje, a wręcz przeciwnie, znajduję kolejne przeszkody w drodze do bycia mamą. Jeszcze bardziej irytowały mnie kobiety w ciąży, z dziećmi, które w moim mniemaniu na taki dar nie zasługiwały, bo paliły, piły czy przeklinały. Byłam wściekła. Ba, do dziś zdarza mi się być wściekłą. Do dziś zdarza się, że przez głowę przemyka mi myśl "kobieto, ja cierpię, a Ty promieniejesz szczęściem i tym swoim BRZUCHEM, idź w cholerę!". Oczywiście, mam potem wyrzuty sumienia. Bo to nie jest jej wina, to nie jest niczyja wina. To tylko mój punkt widzenia spłatał mi figla. To tylko niedorzeczna zazdrość, coś w stylu niepisanej nienawiści do niespełnionych marzeń.

Na początku starań, gdy podjęliśmy decyzję, byłam super nastawiona, optymistycznie, radośnie, z nadzieją. Bliska koleżanka, która zaszła w ciąże w 2 cyklu starań poinformowała mnie o tym i autentycznie się ucieszyłam. Jednocześnie poczułam ukłucie żalu i zazdrość - jej się udało tak szybko, każdy by tak chciał... Ale to jeszcze nie było najgorsze. Dzień po tej sytuacji widziałam się ze szwagierką, oko w oko. Nagle wyskoczyła ze zdjęciem usg i coś we mnie zamarło. Mój świat stał się czarny jak smoła, krew uciekła z twarzy. Czułam się sparaliżowana. Ostatkiem energii okazałam entuzjastyczne zadowolenie, pogratulowałam, przytuliłam. Kilka minut później wyłam w poduszkę. Nie płakałam, wyłam. Szlochałam. Łzy leciały jak grochy - "Panie Boże za jakie grzechy? Dzień po dniu, one będą czuć jak to fajnie, będą to wszystko wiedzieć, a ja będę skazana na rozmowy o ciąży, o dzieciach, o tym, czego sama pragnę, a nie mam...". Mąż tulił mnie mocno, pocieszał. A ja czułam się skażona, jak wyrzutek, jak gorsza kobieta, jak małpa i zołza, która przecież powinna się cieszyć czyimś szczęściem, ale jakoś tak zupełnie szczerze - nie potrafi. Czułam się jak podła egoistka, egocentryczka. Opamiętałam się, zrozumiałam, że przecież nikt nie zrobił mi tego na złość. 
Od tamtego wybuchu minęło już ponad 6 miesięcy. Niedługo już obydwie będą rodzić. Ja nadal nie zobaczyłam nawet dwóch kresek. 

To nadal są emocje, których jednocześnie trochę się wstydzę, a z drugiej strony wiem, że nie umiem być hipokrytką i że są one naturalne. Niemalże każdy kto się stara to potwierdzi, choć oczywiście mocniej odczuwają to kobiety czując się "gorsze" od tych, którym się udaje. My co miesiąc przegrywamy bitwę, zapominając o tym, że przecież możemy wygrać wojnę. Płaczemy, czasem się złościmy, a ciężarne działają na nas jak przysłowiowa "płachta na byka" (podobnie jak każda miesiączka). 

Czemu o tym piszę? Bo to jest bardzo ważne, żeby zrozumieć, że TO NIE JEST NASZA WINA oraz TO NIE JEST WINA CIĘŻARNYCH. Jasne, trafią się i takie, które świadomie nas ranią, wiedząc, że nam się nie udaje. Na takie osoby szkoda strzępić klawiatury, to nie wynik ciąży, a paskudnego charakteru. Nie możemy siebie winić za takie reakcje, one są wpisane w nasze starania, w naszą silną potrzebę bycia mamą, tatą. Ale warto mieć na uwadze, że możemy być wtedy rozdrażnieni, przewrażliwieni i nie wolno nam zrzucać na innych swoich emocji, wyżywać się na ludziach, często obcych, których historii nie znamy. 

Czy jeśli bliska koleżanka powie Ci o ciąży, a Tobie chce się płakać to jesteś nienormalna? Nie. Absolutnie i z całą pewnością nie. To, co niektórym przychodzi łatwo dla nas stanowi niekiedy cud. Nic dziwnego, że czujemy bezsilną wściekłość, dopóki oczywiście tych emocji na nikogo nie zrzucamy i nie działa ona destrukcyjnie na nas, na nasz związek i na ludzi wokół. Jeśli musisz sobie popłakać - zrób to. Nikt z nas nie jest idealny. Nie piszę tego, żeby usprawiedliwiać siebie czy kogokolwiek. To nie jest tylko moja historia, na pewno macie też własne - zachęcam do podzielenia się w komentarzach. Niech inni wiedzą, że czasem mogą robić nam krzywdę niektórymi rozmowami czy uwagami - w szczególności, gdy ktoś o naszych staraniach wie. 

I co najważniejsze - NIE JESTEŚMY GORSZE od tych, którym udaje się fartem w 1, 2 , 3 cyklu. Nie jesteśmy gorsze od tej kobiety w brzuchem, może ona też starała się o dziecko latami? Nie jesteśmy gorsze, bo w nas jeszcze nie zakiełkowało życie. Może tak się czasem czujemy, ale jesteśmy równie wartościowymi kobietami, które walczą, są silne, badają się, diagnozują, czytają mnóstwo, uczą się jak działa organizm, jesteśmy fighterkami, które dążą do celu. Starajmy się, aby sukcesy innych dodawały nam skrzydeł. 

Tytuł specjalnie przewrotny i ze znakiem zapytania. Bo czy to jest nienawiść? No nie... To tylko pragnienie bycia mamą, które czasem rozsiewa mgłę wokół naszego postrzegania rzeczywistości. To zazdrość, z którą trudno sobie racjonalnie poradzić. To życzenie, by być na czyimś miejscu, by już nie musieć walczyć co miesiąc z naszymi demonami. Tego każdemu z czytających życzę - wygrania wojny z cudownym złożeniem broni - naszej goryczy i złośliwości, które bronią nas przed skrzywdzeniem.




Komentarze

Popularne posty