Prędko, prędzej czyli o presji otoczenia
Najczęściej pojawia się w okresach świąt i innych urodzin, rocznic oraz okazji odbywających się w rodzinnym gronie. Zależnie od sytuacji pojawia się częściej albo rzadziej. No bo jak jesteście jeszcze przed ślubem, to powiedzmy, że większość starszyzny uzna to za przedwczesne zakusy, a więc tylko subtelnie i delikatnie przygadują, że najpierw ślub, a potem zaraz grono bobasków. Gorzej jak jesteście już po ślubie. Statystycznie będzie to wtedy w 90% pytanie słyszane najczęściej - "no to teraz kiedy dzieci?".
Teoretycznie pytanie dla nie starających się ma raczej charakter obojętny, dobry powód dla pośmiania się, od takie lekko rzucone, przecież to nawet zabawne. Sama kiedyś zadawałam takie pytania (dziś bym tego nie zrobiła) i nie widziałam w tym nic złego. Teraz wiem, że słyszane po raz piętnasty pytanie o dzieci, o które staracie się już trzy miesiące, pół roku, rok jest zwyczajnie nie na miejscu. I to nawet nie dlatego, że może wstydzicie się przyznać, że już się staracie, żeby Wam ciotki liczyły "oho, już się 7 miesiąc starają i nic z tego!". Jest to pytanie było nie było o życie intymne i nie powinno się o to pytać. Mój teść na początku dość agresywnie witał się ze mną tekstem "czy chcę mu coś powiedzieć". W końcu miałam dość i powiedziałam, że jak będę miała się czym pochwalić to się pochwalę i przekażę na pewno dobre wieści. Na szczęście zrozumiał
Ale ile jest osób, które nie rozumieją? Nawet gdy przyznamy się, ze zaczęliśmy starania. Nawet gdy dodamy do tego, już zupełnie wywlekając swoją prywatność, że problem leży w tarczycy, prolaktynie czy jeszcze czymś innym, a oni dalej uskuteczniają swoje śmieszki, że "co tam tarczyca, za mało się staracie, za rzadko!" albo "pospiesz się, bo już masz prawie 30 lat, a po 30 to już się w ogóle nie uda" albo "ja już tak strasznie chcę zostać babcią/ dziadkiem, dajcie mi w końcu wnuka" albo "babcia chciałaby zostać prababcią a dopiero co miała wylew, postarajcie się".
To są cytaty. Tak, naprawdę niektórzy słyszą takie teksty. Czasem nie jeden czy dwa, ale dziesięć albo dwadzieścia. To nakłada ogromną dodatkową presję, tak jakby wszyscy wokoło naprawdę sądzili, że tak tylko udajemy, że chcemy, a tak naprawdę liczymy na bociana, albo kapustę. Albo, że jak sobie w tym miesiącu powiem "dobra, zachodzę, bo babcia chce zostać prababcią!" to faktycznie zajdę w ciąże, no bo chcę i muszę. Niektórzy albo nie rozumieją, albo nie chcą rozumieć, że to nie zależy od nas. A może raczej, że zależy w niewielkim stopniu.
Na szczęście mam wyrozumiałych rodziców. Oboje rodziców bardzo by już chciało zostać babcią i dziadkiem, ale zdają sobie sprawę, że my tez mocno chcemy i robimy co w naszej mocy, a więc takich tekstów nie ma. Jeśli jednak podobne się pojawią powinniśmy grzecznie wyjaśniać, że to nasza prywatna sprawa i że to nie jest kwestia chcenia. Albo z uśmiechem lekceważyć przytyki. W zależności jakie rozwiązanie jest komu bliższe.
Warto wiedzieć - ten kto pyta zazwyczaj nie ma złych intencji, więc po co się niepotrzebnie denerwować :) Ja najczęściej odpowiadam, że będzie kiedy Bozia da :)
Komentarze
Prześlij komentarz