Break (tłum. przerwa, złamanie)
Dla każdego, kto może jednak trzymał kciuki za dobre wyniki mojego antyTPO.. Można już puścić. Prawidłowy wynik wg mojego laboratorium to poniżej 60, a mój wynik to 283... Tak, nie jest dobrze. Wizyta do endokrynologa już umówiona, prywatna, z usg tarczycy - dopiero na sam koniec marca, wcześniej nie było terminów. Jednak tyle, co zdążyłam sama przeczytać - podwyższony wynik przeciwciał przeciwtarczycowych nie występuje u ludzi zdrowych, a u tych, gdzie tarczyca jest przez organizm traktowana jak wróg - po to są te przeciwciała - żeby ją zwalczać, czyli organizm atakuje sam siebie, choroba autoimmunologiczna. Prawdopodobnie mam Hashimoto, a to jeszcze bardziej zmniejsza szanse na ciążę. Tak, wiem, nie z takimi problemami kobiety zachodzą w ciążę. Tak, wiem, że to nie wyrok. Ale na tym etapie jest to wiadomość, która mnie dobiła,
Tak, w tym momencie jest mi smutno, źle, przykro, bo mocno wierzyłam, że to tylko podwyższone TSH, że już je ładnie zbiłam lekami i że na tym się ten problem kończy. Ale nie, po co bym miała mieć tak łatwo... Najbardziej się w tym momencie martwię tym co pokaże usg oraz czy nie mam żadnych chorób powiązanych diagnozowanych często przy Hashimoto. Niestety, zanim się czegokolwiek dowiem musi minąć co najmniej miesiąc oczekiwania na wizytę.
Tytuł nieprzypadkowy. Break oznacza zarówno przerwę jak i złamanie. A ja czuję, że chcę przerwy, bo czuję się złamana. Subiektywnie i w tym momencie. Bo wiem, że minie parę dni, oswoję się z być może trudną rzeczywistością i będzie lepiej i może nawet znów wróci mi nadzieja. Ale teraz jestem złamana, bo tak mocno wierzyłam, że jest dobrze i że mój mąż wcale nie ma "uszkodzonej" żony. Niestety. Jestem złamana i nie chcę się starać. Chcę przerwy, chcę odpuszczenia. Już wiem, że będę teraz myśleć co dalej, co ze zdrowiem i nie będę mieć ani sił ani ochoty myśleć o dziecku, o ciąży. Już wiem, że będę z mężem bez nastawiania się, że cokolwiek z tego wyjdzie. Po prostu z nim będę i będę chłonąć jego obecność, bo to jedyne co teraz może przynieść mi ulgę i jako taki spokój.
Także odpuszczam starania. Przynajmniej na razie. Break.
Oczywiście, nie zamierzam jednak zaprzestać prowadzenia bloga, po to on jest. Żebym mogła się "wygadać", wyrzucić z siebie to, czego nie chcę wyrzucać gdzie indziej. No i zresztą mam tak mnóstwo pomysłów na posty, że nie mogłabym tego teraz porzucić.
Pozdrawiam każdą czytającą osobę życzą powodzenia w ich staraniach i oczywiście jak najmniej problemów zdrowotnych!
Trzymam mocno kciuki, żeby było dobrze. I będzie dobrze :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Karolina
Dziękuję Karolino, wiem, że masz rację :) Już mi lepiej niż w momencie pisania wpisu. Nie można się załamywać, trzeba wierzyć, że się poukłada i skupić się na życiu, a nie zamartwianiu :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJestem, czytam. Łączę się w staraniach.
OdpowiedzUsuńDziękuję za obecność i życzę powodzenia Aniu :)
UsuńKornelia, ale o Hashimoto po samym wyniku anty-TPO mowimy dopiero wtedy,gdy wynik ten jest podwyższony CO NAJMNIEJ 500 razy.
OdpowiedzUsuńMiało być o co co najmniej 500, bez razy :)
UsuńO, dobrze wiedzieć :) Dowiem się dokładnie od pani endokrynolog pod koniec miesiąca :) USG pewnie też pomoże w dobrej diagnozie, dziękuję :)
Usuń