Pomiar temperatury jako metoda oceny płodności

Ponieważ na blogu chcę także przemycać wiedzę dla innych starających, a ta metoda się u mnie bardzo dobrze sprawdza pod każdym kątem, to bardzo mocno polecam ją - i to wbrew pozorom - nie tylko kobietom starającym się o dziecko, ale także tym, które poczęcie chcą odłożyć, albo dowiedzieć się po prostu więcej o swoim ciele, co może przydać się w przyszłości :) 

Chodzi o pomiar temperatury w wyznaczaniu płodności. Tak, wiem co poniektórzy myślą na temat takich "metod". Od razu powiem, że żadna, może dużymi literami ŻADNA metoda ani zapobiegania ani planowania ciąży nie jest w 100% skuteczna. I od razu powiem - niech się nikt do mnie nie zgłasza, bo zaszedł/ nie zaszedł w ciążę przez tą metodę. Chcę pomóc osobom, które będą zaczynać się jej uczyć (sama nadal się jej uczę), bo u mnie się to sprawdza, uważam, że pożytecznym jest chociaż spróbować. Bo nawet jeśli się u nas wykresy nie będą sprawdzać to mamy już na wstępie informację, że być może należy się przebadać czy sprawdzić hormony. Moim zdaniem jednak zalet jest więcej niż wad.

- zdobywamy informacje o działaniu własnego organizmu, tym czy jest prawidłowe czy zaburzone
- z dużym prawdopodobieństwem pomaga w ustaleniu dni płodnych/ niepłodnych i owulacji
- pomaga ustalić długość naszej fazy lutealnej co także jest istotne w staraniach o dziecko (powinna wynosić nie mniej niż 10 i nie więcej niż 16 dni)
- jest obiektywną metodą obserwacji - termometr nie kłamie i niczego nam nie wmówi ;)
- pomaga nawet stwierdzić czy jesteśmy w ciąży!
- pomaga w zorganizowaniu się do regularności (to taki pozastaraniowy czynnik)

A więc jeśli kogoś przekonałam, to zapraszam do dalszej części posta. Zaznaczę jeszcze tylko, że NIE JESTEM specjalistką w tym temacie, to znaczy - nie mam certyfikatu, nie prowadzę zajęć, ani nie jestem lekarzem, dlatego traktujcie wiedzę tu zawartą jako wskazówki (natomiast staram się sprawdzać zawsze by nie opowiadać bzdur - gdyby się jednak zdarzyło coś co budzi wątpliwość, to proszę o zgłoszenie), a nie wiedzę ostateczną. Opisuję w tym poście zasady dotyczące pomiaru temperatury, a nie całą metodę NPR.

Ok, od czego zaczynamy? TERMOMETR - to coś, co musimy mieć. Najlepiej, żeby to był termometr owulacyjny, taki z dwoma miejscami po przecinku. Te owulacyjne mają dodatkowo giętką i wodoodporną końcówkę, dzięki czemu lepiej są przystosowane do miejsc, gdzie się tą temperaturę mierzy. Ja mam taki jak na zdjęciu poniżej, sprawuje się bardzo dobrze, polecam. 

I teraz tak - żeby to mierzenie temperatury miało jakikolwiek sens, musi być powtarzane codziennie. Wyjątkiem jest czas miesiączki - wtedy można odpuścić (choć ja mierzę nawet wtedy i tak też polecam). Temperatury zapisujemy. Ja używam do tego aplikacji na telefon OvuView (także serdecznie polecam, napiszę na jej temat posta za jakiś czas), mogą to być wydrukowane karty obserwacji, może być strona OvuFriend.pl , grunt żebyśmy zapisywali. Najważniejsze zasady wyszczególniam w punktach:

1. Temperaturę mierzymy CODZIENNIE O TEJ SAMEJ PORZE przed wstaniem z łóżka, czyli budzimy się, termometr trzymamy sobie gdzieś blisko łóżka, np. na szafce nocnej, zanim wstaniemy z łóżka mierzymy i zapisujemy.

2. Temperaturę mierzymy w ustach, pochwie lub odbycie - zawsze w tym samym wybranym miejscu, nie raz tu a raz tam. Ja wybrałam usta - najbardziej higieniczne i najłatwiejsze miejsce. Grunt, żeby to była błona śluzowa, a nie np. pod pachą - taka temperatura nie będzie wiarygodna.

3. Jak już wybierzemy miejsce - na przykładzie ust - wybieramy sobie po której stronie wkładamy termometr, po prawej czy lewej pod język i zawsze mierzymy z tej samej strony. Ja mierzę po lewej stronie wędzidełka (wędzidełko to taka żyłka pod językiem). Oczywiście nie muszę chyba mówić, że trzeba zamknąć usta do pomiaru!

4. Dla dobrych wyników zalecany jest tak zwany regularny tryb życia czyli wysypianie się co najmniej 6 godzin. 

5. Czasem zdarza się, że np. jesteśmy chore, albo po zarwanej nocy (np. na weselu czy imprezie), albo pofolgowaliśmy sobie z alkoholem - wtedy wynik pomiary temperatury będzie zaburzony przez powyższe czynniki. Podobnie będzie jeśli np. zmierzymy temperaturę o innej godzinie niż zazwyczaj, przebyłyśmy jakąś podróż, albo bierzemy leki, które wpływają na temperaturę ciała. 

6. Metoda nadaje się także dla osób, które nie mogą mierzyć temperatury rano (bo np. pracują na noc), wtedy należy mieć co najmniej 2 godz spoczynku i też można zmierzyć temperaturę (chodzi o to by organizm odpoczywał i by temperatura była mierzona po takim odpoczynku). 

I teraz JAK TO POMAGA I W CZYM?

Ano, tak jak pisałam w TYM poście, z racji działających w naszym organizmie hormonów charakterystycznych dla danych faz cyklu, zmienia się także nasza temperatura ciała. I tak na początku cyklu temperatura spada i utrzymuje się na niskim poziomie aż do owulacji. Następnie zauważamy skok temperatury który świadczy, że +/- owulacja była, będzie (ważne! owulacja nie musi następować idealnie w dniu skoku temperatury, może to się dziać od 3 dni przed, do 3 dni po skoku). 3 dni po skoku temperatury, jeśli są one na wyższym poziomie niż te niższe, możemy mówić, że dni płodne się skończyły.
To oczywiście w ogromnym skrócie: zakładamy, że dni płodne zaczynają się po skończonej miesiączce i trwają aż do 3 dnia wyższych temperatur. Czas najbardziej płodny to 5 dni przed skokiem i dwa dni po nim.
Natomiast po 3 dniach wyższych temperatur aż do miesiączki można mówić o dniach bezwzględnie niepłodnych. Oczywiście te zasady będą się sprawdzać przy idealnych wykresach.
Aby prawidłowo interpretować wykresy trzeba naprawdę mieć niezłą wprawę, ale co najczęściej się przewija w tych wskazówkach:

SKOK TEMPERATURY musi poprzedzać 6 niższych temperatur, z których jedna (znajdująca się pomiędzy dwoma prawidłowymi pomiarami) może być zaburzona. Następnie po skoku temperatury każda kolejna powinna znajdować się nad linią, którą tworzą te niższe. Jeżeli udało się zajść w ciążę to temperatura nie będzie spadać pod tą linię, wręcz powinna rosnąć tworząc jakby "drugie piętro" wykresu. Jeśli w ciążę zajść się nie uda to temperatury przed/ w trakcie miesiączki będą znów spadać. 
UWAGA: podobno 17 wyższych temperatur po dniu skoku z dużym prawdopodobieństwem wskazują na ciążę! (dlatego pisałam, że pomagają też określić czy jest się w ciąży) 

Dla przykładu wkleję swój wykres, podobno są książkowe, więc łatwiej będzie zrozumieć widząc 
naocznie :) 


Oto wykres ze stycznia. Skok temperatury widoczny jest 13 stycznia, to jest 19 dzień cyklu (u góry daty, na dole dni cyklu). Aplikacja pokazuje temperatury w zaokrągleniu, skala jest po lewej stronie. Temperatura z dnia skoku to 35,5, wcześniej mam co najmniej 6 niższych - stąd linia. Po skoku wszystkie pozostałe są NAD linią. 


Podobnie jest z kolejnym wykresem. Tym razem skok mamy 11 lutego czyli 17 dnia cyklu. Znów poprzedza go co najmniej 6 niższych temperatur, a wszystkie po skoku aż do miesiączki są wyższe. Oczywiście, nie byłoby nic nienormalnego gdyby przed miesiączką temperatury spadły poniżej linii.
Nie można się tez sugerować, że każda będzie mieć identycznie jak ja, każda z nas może mieć inna temperaturę podstawową ciała i np. niższe temperatury u kogoś będą w okolicy 36,00, a u kogoś innego bliżej 36,50, a tym samym wyższe wtedy też będą inne. 

Chciałam tez uwrażliwić, jeśli u kogoś wykresy nie będą idealnie książkowe, jeśli nie będzie łatwo odczytywać z nich wyraźnych dwóch faz - nie ma co od razu panikować, na organizm wiele rzeczy ma wpływ. No i moje wykresy faktycznie wyglądają dobrze, schody zaczynają się, gdy mamy góry i doliny. Wtedy sama mam problem z interpretacją i polecam konsultację u specjalistów metody czy lekarza. 

Jeszcze jedna ważna informacja - bardzo polecam stosowanie mierzenie temperatury RAZEM z obserwacjami organizmu, przede wszystkim śluzu - wtedy mamy dwa objawy, które interpretowane dają lepszy obraz tego, co się w naszym ciele dzieje.

Dlaczego polecam? Bo mnie uspokaja - widzę co się dzieje, widzę, że dobrze to wygląda, wszystko wskazuje na to, że owulacja jest, a to podstawa przy staraniach o dzidziusia. Łatwiej mi określić co i kiedy dzieje się w moim organizmie, a więc też łatwiej będzie wyłapać jakby się coś zmieniło. Psychicznie czuję się lepiej, bo temperatura nie kłamie - jak spada to wiem, żeby nie testować jak szalona, nie najadać się fałszywymi nadziejami, a więc wiadomość o okresie przyjmuję spokojniej. No i mam troszkę bzika na punkcie medycznych tematów, więc chętnie robię z siebie królika doświadczalnego :) Pozdrawiam i życzę powodzenia w testowaniu tej metody i staraniach o fasolki :) 





Komentarze

  1. Myślę, że termometr elektroniczny jest bardzo dobrym pomysłem łatwiejszy w użyciu i bardziej poręczny

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny artykuł. Bardzo praktyczny :) Spróbuję ten Termometr.

    OdpowiedzUsuń
  3. W czym robiony jest wykres?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty