Zazdrość
Ania* ma trzydzieści dwa lata, Zaczęli się z mężem starać o dziecko gdy Ania miała 28 lat. Zaczęli bardzo optymistycznie, pełni nadziei i pozytywnych energii. Z miesiąca na miesiąc zaczął pojawiać się stres. Ania zaczynała się martwić, że coś z nią jest nie tak, a jej mąż - choć się do tego nie przyznawał - przejmował się nie mniej, że to może on "nawala". Z miesiąca na miesiąc zrobił się rok, po roku Ania się zaparła - robię badania. Kolejne i kolejne robione badania nic nie wykazywały, wszystko było w normie, a jedyne diagnozy jakie dostawała to "musicie odpuścić". Oczywiście, nikt nie powiedział natomiast w jaki sposób ma się nagle odechcieć chcenia dziecka. Moja więc czwarty rok starań o ciążę, której nadal nie ma. Gdy Ania z mężem przyjeżdżają do rodziny jej szwagierka, która ma już dwójkę, a jest w trzeciej ciąży szczebiocze o dzieciach i ciąży, aż Ani się chwilami robi słabo. Stres jest tak duży, że czasami gdy robią z mężem coś, by zapomnieć o problemie, wyluzować się, to i tak zawsze gdzieś w pobliżu znajdą się rodzice z maleńkimi dziećmi albo ciężarne i Ani od razu siada humor, nie jest w stanie zapomnieć o tym, że ona nie jest mamą. Pojawia się w niej taki niemy sprzeciw, złość, zazdrość - dlaczego ona może,a ja nie? Dlaczego im się udało? Dlaczego los nam nie daje tego, o czym tak bardzo marzymy mimo że wiąże się z odpowiedzialnością, niewygodą, wydatkami, nieprzespanymi nocami.. Jakaś koleżanka z pracy narzeka na mdłości w 10 tygodniu. Jakże Ania chciałaby poczuć mdłości i być w 10 tygodniu! Przychodzą chwile, że Ania jest zła na kobiety z brzuchami, na kobiety z małymi dziećmi, na rodzinę, której się udaje i opowiada o swoich dzieciach. Ania potem czuje się z tym paskudnie, przecież nie jest złą osobą, przecież nie życzy nikomu źle.. Ona po prostu tak bardzo im zazdrości...
Kasia* ma dwadzieścia siedem lat. O dziecko zaczęli się starać jeszcze z narzeczonym, kilka miesięcy przed ślubem. Do ślubu się nie udało. Po ślubie także mijały kolejne miesiące a Kasia zaczęła odczuwać frustracje bo jest z natury osobą niecierpliwą. Kasia była zła że jej koleżanki, które wychodziły za mąż w tym samym roku zaszły w ciąże bardzo szybko - jedna miesiąc po ślubie, druga trzy miesiące. A Kasia nie. Wiedziała, że to nie wyścigi, ale siłą rzeczy trochę się od nich odsunęła bo nie była w stanie ciągle słuchać o sprawach ciążowych. Interesowało ją to, wypytywała, a potem robiło jej się smutno i się odsuwała. W końcu zaczęła myśleć, że być może nie jest jej pisane zostać mamą. Dwa miesiące później, po prawie półtora roku starań zobaczyła wymarzone dwie kreski! Kasia była w swoim żywiole, ona żyła tą ciążą i chciała by każdy żył nią razem z nią. Była taka szczęśliwa wyczekanym stanem, że nie przeszło jej nawet przez myśl jak niedawno zazdrościła koleżankom, że im się udało.
Ola* ma dwadzieścia dwa lata. Jej świat przewrócił się do góry nogami, kiedy pewnego słonecznego poranka zorientowała się, że coś dawno nie miała miesiączki i z przerażeniem, na trzęsących się nogach pobiegła do rossmana po test ciążowy, który... wyszedł pozytywnie. Raczej starali się z chłopakiem uważać, no ale test - choć może nie super wyraźnie - pokazywał drugą kreskę, bez wątpienia nie był to jedynie cień... Ola była w środku studiów, nawet nie byli zaręczeni, nie wiedziała co teraz z nią będzie.. Ze strachem powiedziała o sytuacji rodzicom, którzy wcale nie byli zachwyceni i początkowo wcale nie chcieli z nią rozmawiać. Chłopak niby stwierdził, że jej nie zostawi z tym samej, ale jednak był kompletnie zszokowany sytuacją, widać było, że nie jest gotów, nie wyszedł też z żadną inicjatywą, by zmienić status ich związku. Ola czuła się strasznie samotna. Powoli, z miesiąca na miesiąc zaczęło być widać brzuch, Ola wcale nie czuła się z tym komfortowo, nie prosiła się o te mdłości, problemy ze skupieniem, zaczęła zawalać egzaminy, a wjej głowie dzień w dzień powtarzała się myśl jak ona sobie z tym poradzi? Czemu była taka nieostrożna? Rodzice jej pomogą, chłopak niby też, ale nie tak to wszystko miało wyglądać...Ola zazdrościła beztroskim koleżankom, że mogły iść na studencką imprezę i że będą mieć dzieci wtedy, kiedy same to sobie zaplanują, a nie tak nieroztropnie jak ona..
Zazdrość.. Każdy człowiek ją odczuwa. Jest absolutnie naturalną emocją, której nie da się uniknąć, bo ludzie chcąc nie chcąc porównują się ze sobą, rywalizują nawet gdy tego nie chcą. Każdy chciałby odczuwać jedynie sukcesy, a nie porażki. My, starający się, często doświadczamy emocji podobnych Ani i Kasi - zazdrość o to, że innym się udało. Poczucie niesprawiedliwości, że ktoś jest w ciąży, ma dziecko, a my nie. Hipokryzją byłoby nie przyznać się do tych emocji. Dopóki ta zazdrość nie zmienia się w zawiść, nie jest niczym obcym, jest naturalna, a nawet zrozumiała. Jeśli jednak zmienia się w zawiść, zaczynamy życzyć komuś źle, budzi się w nas nieuzasadniona agresja, złośliwość, nie jesteśmy w stanie znieść cudzego szczęścia, to oznaka, że potrzebna jest większa pomoc. Bo zawiść niszczy - nie tylko relacje z innymi ludźmi, ale także nas, naszą psychikę. Nie można zatracać się w swoim bólu, bo w nadmiarze tego bólu stajemy się egoistami, którzy nie dostrzegają niczego poza swoją krzywdą.
Ania, Kasia i Ola się nie znają. Odczuwają opisane wyżej emocje. Ale przecież Ania, która zobaczy Kasię nie ma pojęcia, że ta też sporo czasu czuła się dokładnie tak samo widząc kobiety w ciąży czy z małymi dziećmi. Była w którymś momencie na dokładnie tym samym etapie. Kasia widząc Ole mogła jej zazdrościć, podczas gdy Ola wcale nie jest zachwycona swoim położeniem i kto wie, może by się z Kasią nawet chętnie zamieniła gdyby mogła.
Rzeczy nie zawsze są takie jak nam się wydaje. Nie wiemy, czy ta kobieta, którą widzimy na zakupach, jest szczęśliwa, że ma tyle dzieci, że jest w ciąży? A może spotykana w poczekalni ciężarna sama ma za sobą długie miesiące, może lata starań, pełne badań, diagnoz, leków, i w końcu zobaczyła upragnione dwie kreski? Przecież to wcale tak nie jest, że my jedne się staramy i nie wychodzi, a wszystkim innym udaje się od ręki i robią nam tym na złość. To nie tak, że nie mamy prawa (ja również należę do tych czasem "zazdrośnic") być czasem smutne, zamyślone czy czuć ukłucie niesprawiedliwości, zwłaszcza gdy te dzieci mają osoby skrajnie nieodpowiedzialne, nie dbające o siebie, pijące, palące w ciąży - i nas to zwyczajnie wkurza. To nie znaczy, że nie mamy prawa czasem użalić się nad sobą. Ale na dłuższą metę te emocje niczego nie zbudują. Dopiero zrozumienie sytuacji, umiejętność nie odbierania innym ich szczęścia, z jednoczesnym nie dobijaniem siebie pozwoli znaleźć jakiś balans. Może warto sobie tak właśnie pomyśleć widząc ciężarną czy kobietę z dzieckiem/ dziećmi, że nie znamy ich historii, nie wiemy jak to u nich wyglądało, być może jak Kasia przeżywają aż do przesady każdy dzień ciąży (aż do przesady z naszej perspektywy). To pewnie będzie trudne, szczególnie jeśli dotyczy osób nam bliskich. One również powinny wykazać się empatią. Jeśli ktoś zdaje sobie sprawę, że się staramy, być może wie o problemach zdrowotnych, to i tę osobę również obowiązuje zrozumienie i empatia. I nie chodzi tu o nie odczuwanie szczęścia czy nie wspominanie słowem o ciąży, ale o pewien takt i brak przesady.
A nawet jeśli faktycznie komuś wszystko się super układa, zachodzi w ciążę w pierwszym cyklu planowania, to i cóż? Suma sumarum zajście w ciążę to kwestia bardzo, ale to bardzo losowa. Toż to niczyja wina ani zasługa - ani innych, że im się udało, ani nasza że się nie udaje. Czasem to zaakceptowanie rzeczy takimi jakie są z ich nieuchronnością i brakiem wpływu pozwala odetchnąć spokojnie i ... czasem przynosi nawet miłe niespodzianki. Długotrwały stres i nerwy na pewno nie sprzyjają poczęciu - to potwierdzi na 100% każdy wasz lekarz. Wiem, że to jest najtrudniejsze - zaakceptować rzeczy takimi jakie są. Zaakceptować nasze ewentualne choroby, problemy zdrowotne. Zaakceptować to, że się jakiś czas nie udaje. Zaakceptować w końcu tych wszystkich wokoło, którym się udaje, a przede wszystkim zaakceptować, że nasz jedyny wpływ to dbać o siebie, brać niezbędne leki i kochać się ze swoim mężczyzną. I tyle. I czekać. Cierpliwie, z pokorą i nadzieją, że się uda. O tak, możliwe, że nie ma nic trudniejszego. Ale za to jaka może być nagroda!
*imiona bohaterek są zmyślone, podobnie jak ich historie, są całkowicie wymyśłem mojej wyobraźni i nie opierałam ich na żadnych prawdziwych postaciach
Bardzo przemyslane.Podoba mi sie twoje podejscie do problemu.Niestety tak w zyciu jest i to wlasnie w "glowach"tkwi blokada.Bo my tutaj chcemy na juz,na tupniecie noga a gdzie cierpliwosc?Ja podchodze do tego w ten sposob,ze skoro juz swiadomie starasz sie zajsc i nie mozesz przez dosyc dlugi czas, to jak juz Ci sie uda ten stan osiagnac,to docenisz to jeszcze bardziej.Bo jak sie na cos "wymarzonego"dlugo czeka,to czlowiek to bardziej szanuje i wlasnie docenia.Tak bedzie i pozniej..
OdpowiedzUsuńBardzo często tak właśnie jest. Podobno to co najważniejsze często jest też trudne. Może też nie zawsze rzeczywiście czas, w którym czujemy się gotowi jest dla nas właściwy, może tak naprawdę mnie jesteśmy tak gotowi jak myślimy. Cierpliwość to baardzo trudna rzecz, osoby które posiadają tę zaletę są przeze mnie bardzo podziwiane. Ale nie można tylko wymagać, trzeba też dawać z siebie, żyć, pracować nad sobą. Podobnie jest często z miłością - przychodzi właśnie wtedy, kiedy jej nie szukamy. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)
UsuńBardzo łatwo jest komuś powiedzieć, że mam nie myśleć o dziecku, że mam odpuścić. Tylko niech mi ktoś powie jak? Najbardziej boli, gdy mówi to ktoś kogo znam i wiem, że samemu nie miała takich problemów. Leczenie, leczeniem... jestem na początku tej drogi i wiem, że wszystko co mówi lekarz bardzo intensywnie przetwarza mimowolnie moja głowa. Brałam w obecnym cyklu tabletki na wzrost pęcherzyka. W 16dc pęcherzyk miał 30mm. Pytanie tylko czy pęknie... Następnego dnia miałam sen, że pęcherzyk tak urósł, że nie mógł się przemieszczać... myślenia nie da się wyłączyć tak jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Karolina
Rozumiem Karolino. Ja również nie wierzę, że da się zupełnie przestać o tym myśleć, jeśli się tego mocno pragnie. Wszystko zależy też od charakteru, są osoby, które łatwiej godzą się z porażkami i takie, które odbierają bardzo mocno do siebie (ja też należę chyba trochę bardziej do tej drugiej grupy). Moim zdaniem mówienie o "odpuszczeniu" na pewno nie pomaga, bo recepty na to żadnej nie ma. Ja mówię jedynie o akceptacji sytuacji, tego, że nie przebijemy głową muru, że potrzeba sporo cierpliwości niekiedy. Niestety, magiczna różdżka tu nie istnieje, ale można pracować nad tym, by się nie załamywać, albo nie nakręcać. By całe życie nie było skoncentrowane na staraniach, by znaleźć też czas na rozrywki, pasje. By zdać sobie sprawę, że ta ciąża to często jest losowa sprawa. Wiem, że to wszystko jest strasznie trudne, jedno z trudniejszych doświadczeń w życiu ludzi - takie świadome starania o dziecko. Zawsze jednak trzeba wierzyć, że i nam przyjdzie w końcu dostać nagrodę za cierpliwość. Nie poddawaj się Karolina :)
UsuńMnie wszyscy mówią odpuść, nie myśl. I tak robię. Staram się totalnie nie myśleć. Ale mam ostatnio wrażenie ze nic nie robię. Gin kazała czekać aż za wysoki cukier zacznie spadać przez leki, mąż badania ma książkowe. Ja oprócz tego cukru mam wszystko ok. A ciąży jak nie było tak nie ma. W rodzinie siostra cioteczna zaszła w ciążę. Szał! Starali się kilka m-cy. I każdy mi wytykał i mówił ze mogliśmy się starać jak miałam 25 lat a nie 30. Tylko my wtedy ledwo koniec z końcem wiązaliśmy próbując sił w dużym mieście we dwoje, bez mieszkania, jedno bez pracy. Robiliśmy miesiące pt spontan. Niech się dzieje co chce, spokojnie bez nerwów i patrzenia w kalendarz. Odpuszczaliśmy i nic. No i ciężko mi patrzeć na sąsiadki z brzuszkiem czy z dziećmi. Choć sama na codzień mam dziecko bo jestem nianią :) ale często łapię się na tym, że chciałabym żeby było to moje dziecko. Ale nie jest. Właśnie po 5 dniach niepewności dostałam okres.. Ehh znowu nowy m-c nowe oczekiwania.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, mało kto się przyznaje do tego, że przecież czasem człowiek faktycznie o tej ciąży nie myślał, szedł na żywioł, a jej i tak nie było. Odpuszczanie moim zdaniem to nie jest magiczne odechcenie ciąży, to jest taki wewnętrzny spokój, gdzie nie robi się wszystkiego pod poczęcie. Można się obserwować, można o tym myśleć, ale nie spędza to snu z powiek i nie powoduje problemów w życiu. Nie sztuka jest zdecydować się na dziecko kiedy nas na nie stać na nie, kiedy nie mamy poukładanego chociaż w miarę życia. Mój mąż nawet zwlekał z zaręczynami bo nie miał jeszcze stałej, pewnej pracy a chciał wziąć za nas odpowiedzialność, nie tylko za siebie ale też za mnie. Więc łatwo mówić komuś z boku. Współczuję tej pracy z dziećmi.. Też czasem jak widzę ciężarną czy kobietę z dziećmi to czuję ukłucie zazdrości, nie jest to nienormalne. Na szczęście szybko mi mija i myślę sobie, że nie znam historii tek kobiety, może to jej wyczekane pierwsze? :) Ja jestem w połowie cyklu ale nie liczę na nic poza okresem :)
Usuń