Moje wsparcie
Mój ostatni post wywołał burzę. Zupełnie nie wiem czemu, bo emocje przy staraniach są w znacznej mierze bardzo podobne, każdemu zdarzają się chwile zwątpienia. U mnie rozpoczął się - zależy jak liczyć 9 i 6 cykl starań. 9 bo tyle miesięcy współżyjemy bez zabezpieczenia, a 6 bo od grudnia staramy się świadomie i intensywnie. Ale emocje nie są mniejsze, bo nie staram się 2 czy 5 lat, nie dajmy sobie wmówić, że nie mamy do nich prawa, że mamy wszystko dusić w sobie, zarówno optymizm, wiarę i nadzieją, jak i smutek czy rozczarowanie - nie ma w tym nic nienormalnego. Nie warto oceniać kogoś zupełnie obcego bo nie kryje swoich emocji, czy to dobrych czy złych. Nie nam oceniać do jakich kto ma prawo, nie nam licytować czy mu "wolno".
Ale ja nie o tym dziś. Chciałabym płynnie przejść do tematu mojego wsparcia. Wsparcia w nadziejach, ale także w tych chwilach rozczarowania czy złości. Muszę przyznać, że wszystko jest łatwiej znosić, gdy ma się obok taką cudowną osobę, która ze wszystkim pomoże i wszystko załagodzi. Taką osobą jest mój mąż. Niesamowicie trafiłam. Bo tak jak teraz, kiedy bardzo mocno bolało, bez słowa położył mnie do łóżka, uszykował termofor, wytulił i włączył film. Bo potrafi mnie rozbawić nawet gdy jest mi bardzo smutno, przy nim smutek mija i liczymy się tylko my. Bo jak się źle czuję, to nie chce, żebym się przemęczała nawet gotowaniem obiadu i zabiera mnie na miasto na obiad. A jak widzi, że spodobało mi się rozciąganie z jogą to kupuje mi od razu matę do ćwiczeń. Myślę, że mój mąż uczy mnie bardzo wielu rzeczy, przede wszystkim tego, z czym mam trudności czyli spokoju i cierpliwości, bo sam jest bardzo spokojny i cierpliwy. Dzięki niemu pracuję nad sobą i staję się lepsza. Zresztą w związku czy małżeństwie to działa w dwie strony i ja mojemu mężowi dodałam pewności siebie i większej otwartości. Z nim wszystko jest łatwiejsze - starania również.
Z tymi staraniami to może być tak, że powodują ciśnienie, które niszczy związek, a może być tak jak u nas, że jeszcze mocniej nas do siebie zbliżają, bo mamy wspólny, jednakowo upragniony cel, do którego razem zmierzamy. We dwoje jest znacznie łatwiej wszystko znosić i przetrzymać. Przez to wiem i czuję tą miłość bardzo mocno, w małych gestach, w tym jak na mnie patrzy, jak wybacza mi chwile smutku i jak dba o mnie, opiekuje się i troszczy. Wiem, że mogę na niego zawsze liczyć i to dodaje mi sił. Wiem, że najważniejsze ze wszystkiego jest to, że mamy siebie. To jest sednem wszystkiego. Oboje mocno pragniemy zostać rodzicami, ale i tak nigdy nic nie będzie ważniejsze od nas, bo to my zostajemy ze sobą do końca, dzieci zawsze kiedyś odchodzą założyć swoje rodziny.
W takich chwilach sama się wzruszam ze szczęścia, i skoro warto było czekać na tak wspaniałego męża, to teraz tak samo warto czekać na nasze dzieciątko :)
Komentarze
Prześlij komentarz